WEBEENAR Jak mierzyć efekty działań na LinkedIn
Co nowego na LinkedIn?
LinkedIn w Polsce ma już ponad 9 milionów użytkowników. Ale ilu z nich rzeczywiście wie, jak z niego korzystać skutecznie?
Podczas naszego WEBEENARU „Jak mierzyć efekty na LinkedIn” Bartek Ziemiański i Kacper Porzuczek przyjrzeli się temu, jak zmienia się platforma, jakie funkcje warto znać i dlaczego sam zasięg przestaje być najważniejszym wskaźnikiem.
LinkedIn „instagramieje” – ale po swojemu
Zaczęło się niewinnie: pionowe wideo, galerie zdjęć, zapisywanie postów.
Jak żartował Kacper:
„LinkedIn coraz bardziej przypomina Instagram. Brakuje tylko filtrów z tęczą.”
To prawda – platforma coraz śmielej sięga po rozwiązania znane z innych mediów społecznościowych, ale w wydaniu bardziej merytorycznym i biznesowym.
Wideo i grafiki działają, ale tylko wtedy, gdy niosą wartość. To już nie miejsce na „ładne obrazki”, raczej na krótkie, autentyczne historie z życia firmy czy projektów.
„Dziś LinkedIn to nie tylko przestrzeń do szukania pracy. To społeczność ludzi, którzy chcą się czegoś nauczyć i czegoś nauczyć innych.”
Zasięgi spadają? Nie panikuj!
Jeśli publikujesz regularnie, a Twoje posty mają mniej wyświetleń niż kiedyś – nie jesteś sam. W komentarzach webinaru pojawiło się wiele głosów o „spadkach zasięgów”.
Bartek wyjaśnił, że to naturalny etap rozwoju każdej platformy.
„LinkedIn robi dokładnie to, co zrobiły Facebook i Instagram. W pewnym momencie organiczne zasięgi będą spadać, a platforma zacznie promować treści sponsorowane. Ale to nie znaczy, że nie da się już działać bez budżetu.”
Kluczem nie jest już ilość wyświetleń, ale jakość reakcji – ile osób kliknęło link, zapisało post lub przeszło na Twój profil.
Nowa analityka: LinkedIn wreszcie pokazuje, co naprawdę działa
To jedna z największych zmian ostatnich miesięcy. LinkedIn udostępnił rozszerzoną analitykę, która pozwala zobaczyć:
🟡ile osób przeszło z posta na Twój profil,
🟡ilu nowych obserwujących pojawiło się dzięki danej publikacji,
🟡ile osób zapisało lub wysłało Twój post dalej.
Brzmi dobrze? W praktyce działa jeszcze lepiej.
Podczas webeenaru Bartek pokazał przykład publikacji Sylwii,
Jej post z raportem branżowym osiągnął:
🟣57 zapisów,
🟣12 udostępnień przez wiadomość,
🟣465 kliknięć w link,
🟣380 pobrań raportu.
To oznacza konwersję na poziomie 82% – wynik, którego nie powstydziłaby się żadna kampania reklamowa.
„Taka analityka wreszcie pozwala zobaczyć, że LinkedIn nie jest tylko miejscem na lajki. To narzędzie sprzedażowe i marketingowe z realnym ROI.” – podkreślał Bartek.
Komentarze = nowa waluta widoczności
Jeszcze niedawno liczyły się tylko publikacje. Dziś LinkedIn nagradza także… komentujących.
Każdy użytkownik może teraz sprawdzić, ile wyświetleń miał jego komentarz. A to zmienia zasady gry.
„Komentarze są paliwem rakietowym. Potrafią przynieść więcej wyświetleń profilu niż własny post.” – mówił Bartek.
W praktyce oznacza to jedno: warto komentować posty innych, zwłaszcza tych spoza naszej sieci kontaktów. Dobry komentarz może stać się początkiem rozmowy, a rozmowa – początkiem współpracy.
Obserwuj, nie tylko łącz się
Kolejna funkcja, o której wciąż mało kto wie: możesz zmienić główny przycisk na swoim profilu z „Nawiąż kontakt” na „Obserwuj”.
To mały detal, który robi dużą różnicę. Dzięki temu osoby spoza Twojej sieci mogą śledzić Twoje treści, a Ty budujesz społeczność, nie listę kontaktów.
LinkedIn bardzo ceni autorów, którzy organicznie przyciągają obserwujących – to sygnał, że publikują wartościowe treści.
Employee Advocacy w praktyce – czyli jak to mierzy Sharebee
W Sharebee pracujemy z firmami, które chcą zamieniać swoich pracowników w ambasadorów marki.
I żeby to miało sens – trzeba umieć to zmierzyć. Nie tylko w lajkach, ale też w pieniądzach.
„405 tysięcy wyświetleń w rok to ekwiwalent reklamowy rzędu 85 tysięcy złotych. A mówimy o działaniach organicznych.” – wyliczał Bartek.
Dzięki narzędziom Sharebee można dziś zobaczyć, ile warte są Twoje publikacje, jakie formaty działają najlepiej i które dni przynoszą największe zasięgi.
To już nie tylko storytelling – to data-driven advocacy.
Autentyczność zawsze wygrywa
Na koniec webinaru pojawiło się pytanie: czy lepiej publikować „idealne” posty, czy te bardziej ludzkie, z błędami? Bartek nie miał wątpliwości:
„Publikuj tak, jak mówisz. Nie bój się błędów – ludzie chcą czytać człowieka, nie algorytm.”
To zdanie świetnie podsumowuje to, w jakim kierunku zmierza LinkedIn. Autentyczność, rozmowa i wartość – to dziś najskuteczniejsza strategia.