Przejdź do treści

LinkedIn to nie tylko posty… Zabawy formą, a nie tylko treścią

Sharebee
Niestandardowe formaty treści na LinkedIn Joanna Waszak Sylwia Chmielewska

Trzeci dzień LinkedIn Local Virtual spędziliśmy na… rozmowach. Celem naszej dyskusji było zidentyfikowanie potencjału niestandardowych form i formatów treści na LinkedInie. Tematy, jakie znajdzie w nagraniu, to:

  1. Jeśli nie posty tekstowe na LinkedIn, to co?
  2. Czy wybierając niestandardowy format powinniśmy kierować się naszymi preferencjami, czy też patrzeć bardziej na odbiorców?
  3. W jaki sposób recyklingować treści? Ile formatów powinniśmy mieć, żeby dotrzeć do biznesu?
  4. Czy budowanie marki osobistej i publikowanie treści powinno być bardziej atrakcyjne, czy autentyczne?
  5. Format wideo na LinkedIn. Dlaczego jest go tak mało?
  6. Czy humor sprawdza się na LinkedIn? Czy jest tam miejsce na memy?
  7. Jak tworzyć content na LinkedIn? W jaki sposób przyciągać uwagę odbiorców? Z jakich narzędzi korzystać?
  8. ChatGPT – szansa czy zagrożenie dla twórców

Na pytania Darka Borowskiego odpowiadają:

Joanna Waszak – Kierowniczka Komunikacji Marketingowej w E.ON Polska,
Sylwia Chmielewska – Marketing Managerka w Sharebee, ownerka rysuję EVENTY,

I gościnnie:
Karol Stróż – COO w Sharebee,
Michał Lisiak – mł. Ekspert ds. Employer Brandingu w LIDL Polska,
Anna Wawszkiewicz – Marketingówka w Sharebee.

Jeżeli nie posty tekstowe na LinkedIn, to co?


Sylwia: Wiecie, ja w ogóle tak sobie pomyślałam o tym, że zaczynamy z takiego wiecie grubego C – jak zacząć od rzeczy niestandardowych? Myślę że dla wielu osób już rozpoczęcie pisania tych standardowych postów może być jakimś progiem wejścia do pokonania i zazwyczaj jest on we własnej głowie.

To, czego najbardziej się obawiamy, to jest krytyka, może jakieś podważanie autorytetu, wchodzenie też w dyskusje, które nie zawsze są łatwe.

Pokazało mi to wczorajsze wystąpienie Ewy Kryj-Sataleckiej, że to właśnie odważanie się wychodzenia na tę przysłowiową LinkedInową scenę to jest pierwszy krok do tego, żeby zaistnieć, a kolejnymi etapami jest to, żeby szlifować swój format i inne. To co przewija się nam na wallu to formaty, z którymi najczęściej wchodzimy w interakcje. Jeżeli ktoś jest fanem wideo i klika sobie więcej wideo, to wtedy naturalnie więcej ich widzi. Ja np. widzę głównie posty z grafikami, bo to mój preferowany rodzaj contentu.

To może być dla was taki tip, że jeżeli chcecie wejść w dany format, to warto zaobserwować i wchodzić z interakcje z tymi ludźmi, którzy go produkują. Czyli jeżeli zastanawiam się nad tym żeby rozpocząć podcast, to wtedy patrzę jak to robią też inni inni podcasterzy, jak właśnie recyklingują te treści i przez to zbieranie i uczenie się, my przygotowujemy siebie do tego startu. Przygotowujemy ten algorytm do tego, żeby w tej właśnie społeczności, dajmy na to podcasterów, zaistnieć.

Czy wybierając niestandardowy format powinniśmy kierować się naszymi preferencjami, czy też patrzeć bardziej na odbiorców?


Sylwia: Myślę, że w pierwszym kroku warto zrobić coś takiego, co jak najbardziej zminimalizuje nam ten próg wejścia i poziom stresu.

Zacznijmy od tego, co jest dla nas najbardziej naturalnym podejściem i sposobem wyrażania się, a następnie szlifujmy ten format.

Następnie powoli poszerzajmy swoją strefę komfortu. Tak wyglądała moja droga – najlepiej czuję się w grafikach, w notatkach wizualnych, a jednak przyjmuję zaproszenia do podcastów, prowadziłam też cykl webinarów dla Sharebee. To nie jest mój naturalny sposób występowania, ale gdy już osadzicie się w swoim formacie, to wtedy poczujecie się gotowi do testowania innych. Możecie wtedy zacząć sprawdzać, co lepiej „zażre” u waszej publiczności.

Asia: Ja na pytanie o to, jak dobierać format treści odpowiem, że mimo wszystko warto zwracać uwagę na grupę odbiorców. Zmieniają się pokolenia, różnie konsumujemy treści. Teoretycznie szybko skanując nasz feed czy wall LinkedIna szybciej zwracamy uwagę na treści wizualne (film czy grafiki), jednak trzeba pamiętać o tym, że mamy różne preferencje co do tego, jak się uczymy.

Na LinkedInie jesteśmy po to, żeby publikować treści eksperckie. Jeżeli mają one spełniać rolę edukacyjną, to style uczenia się naszej grupy odbiorców będą bardzo ważne. Czy są to wzrokowcy, czy słuchowcy.

Trudno to jednak określić na samym początku, bo nie do końca wiesz, kto jest po drugiej stronie ekranu. Musisz tak naprawdę testować różne formaty po to żeby znaleźć ten właściwy dla siebie. A jak przełamać obawę i barierę wchodzenia w taki format jak np. wideo? Dla mnie rozwiązaniem jest znalezienie osoby, która po prostu Cię w tym wesprze.

W jaki sposób recyklingować treści? Ile formatów powinniśmy mieć, żeby dotrzeć do biznesu?


Asia: Wydaje mi się, że nie ma tu złotej rady. Natomiast ja bym jednak drążyła ten temat wzrokowców słuchowców, wybrała może dwa – trzy formaty, które po prostu opiekują różne grupy.

Absolutnie jestem zdania, że najlepsza strategia na LinkedInie to ta, kiedy dywersyfikujemy, czyli stosujemy różne formaty. Jednak nie może być ich za wiele.

Tutaj wchodzi temat, o którym mówił wczoraj Łukasz Kosuniak i też jestem wielkim zwolennikiem tak zwanego recyklingu treści, czyli ta sama treść występuje w różnych formatach. Nie jest tak, że wymyślajmy nowe treści pod wideo, zupełnie inne pod post z tekstem, jeszcze inne pod post ze zdjęciem. Te same treści modyfikujmy na różne formaty. Ja bym się skupiła na dwóch – trzech na początek.

Sylwia: Jeżeli chodzi o różnicowanie formatów, to jest to prawda, że od zawsze rysowałam i myślę, że ten jakiś sznyt artystyczny w sobie mam. Jednocześnie specjalnie w którymś wystąpieniu pokazywałam, jak wygląda moje notatka w wersji roboczej, a jak wygląda w wersji finalnej, że to jest długa droga. Właśnie tak jak mówił Łukasz Kosuniak, czy Ty w swoim wystąpieniu, kluczowe jest edytowanie i szlifowanie treści. Mam takie poczucie, że jak patrzę na te swoje wiesz pierwsze prace, które jeszcze były rysowane na papierze, markerami, i nie były dopracowane, to patrzę na nie nie z takim wiecie wstydem, czy jakimś zażenowaniem, tylko z takim z takim poczuciem jednak sukcesu.

Praca nad wybranym formatem to długa droga, która wymaga budowania nawyków, chodzenia na kursy, uczenia się od innych osób. Po prostu szlifowania swojego warsztatu.

Pierwszym krokiem, zanim zaczniemy tworzyć jeszcze coś swojego, może być dzielenie się wartościowymi treściami, które znaleźliśmy u innych – np. słuchając i oglądając konferencję LLV. Niech to będzie zwykły printscreen ekranu z komentarzem. A nuż następnym krokiem będzie wyciągnięcie jakiegoś cytatu, złożenie grafiki, napisanie artykułu z podsumowaniem i lekcjami, które mogą być przydatne dla branży. Takie materiały dobrze się pozycjonują i są przydatne dla naszej sieci.

Asia: Moja droga do podcastu E.ON Talks również była długa. Przy pierwszym odcinku byłam tak zablokowana i zestresowana, że wydaje mi się, że gdyby nie moi goście. to w ogóle nie wiem, czy zgodziłabym się na to. żeby ten materiał wypuścić.

To jest niestety tak, że jesteśmy największymi krytykami dla samych siebie. Dlatego też warto znaleźć osobę, która powie co wyszło nam dobrze, da szczerzy feedback.

W moim przypadku bariera przed wystąpieniem na wideo była taka, że miałam zwyczajnie obawy o to jak wypadnę, jak zostanę odebrana, jak mnie ocenią inni. Czy wyglądam dobrze, a może niepoprawnie używam jakiś pojęć, czy w ogóle zapamiętam co chcę powiedzieć. Widać po mnie ten stres, ale robię to co robię, bo chcę iść z duchem czasu i po prostu szlifować swój warsztat.

Ile czasu dać sobie na szlifowanie danego formatu? Kiedy powiedzieć sprawdzam?

Asia: Wiesz co, ja nie mam poczucia, że ja już wyszlifowałam wszystko. Mam poczucie, że szlifuję z odcinka na odcinek. Już dwa czy trzy lata prowadzę te spotkania z gośćmi i nie jest dalej idealnie.

Staram się porównywać z odcinka na odcinek to co wypada dobrze i podchodzę do tego małymi krokami. Jeżeli widzę, że w jakimś aspekcie mi nie poszło, to robię wszystko, żeby w kolejnym właśnie ten aspekt wyszlifować.

Fajnie pokazywać nasz materiał osobom, które mają o tym dużo większy pojęcie. Ludziom, którzy mają na przykład obycie z kamerą na co dzień, bo one też są w stanie wychwycić rzeczy, których my sami po prostu nie widzimy. Takie drobne elementy robiące różnicę. Więc ja nie powiem, że testuj pół roku, a jak dalej nie jesteś zadowolony, to zrezygnuj, bo absolutnie nie chciałabym w ten sposób nikogo kierunkować. Warto wypuszczać te nasze pierwsze materiały w świat i dawać sobie szansę, bo tylko tak możemy szlifować swój warsztat.

Sylwia: Ja w ogóle jeszcze chciałam zrobić taki disclaimer, że to co ja robię, czyli tworzenie notatek wizualnych tak naprawdę nie polega na rysowaniu. Clue nie jest to, żeby one były ładne, tylko to, żeby one były użyteczne. Więc moją pracą nie jest ładne rysowanie. Moją pracą jest skupienie się na treściach, które są przekazywane na scenie, wyławianie najważniejszych wątków i przenoszenie ich czy to na papier, czy na iPada. To jest bardziej analiza i synteza treści i takie bardzo aktywne słuchanie, niż rysowanie. Jednak samego warsztatu, tego jak tworzyć notatki wizualne, nauczyłam się na warsztacie stacjonarnym 3 lata temu. Po tym robiłam kursy online, np. o tym jak pracować w Procreate, gdy już przeszłam po roku na iPada.

Jednocześnie cały czas szukałam okazji do tego, aby wziąć udział w jakimś evencie, przetestować swoje umiejętności, pokazać się publiczności.

Najważniejsza myśl, która została mi kiedyś zasiana, to to, żeby nie porównywać do osób, które już są naszymi guru i oni już są na rynku od wielu, wielu lat. To zawsze będzie sprawiało, że będziemy się gorzej. Lepszą opcją jest skupianie się na tym, jak nas odbierają ludzie, dla których my te materiały tworzymy. Skupianie się na feedbacku, a szczególnie też zbieranie sobie takich wzmocnień. To bardzo pomaga w okresach zwątpienia, gdzie ten syndrom oszusta czy oszustki nas dopada. Ja też miewam chwile zwątpienia, gdy szykuję się do konferencji na 300 osób, z branży IT czy automotive, bo to zupełnie nie jest mój świat. Zastanawiam się jak będą mnie oceniać i czy jestem wystarczająco dobra. Czy w ogóle te notatki wizualne to coś, z czym chcę być kojarzona, bo zawodowa zajmuję się jednak wieloma obszarami marketingu.

Potem zdałam sobie sprawę z tego, że ta praca włożona w bycie Top of Mind, szczególnie tu na LinkedInie, jest dobrym scenariuszem.

Bo to jest właśnie unikalna wartość, którą każdy z nas jest w stanie wnieść. O ile bycie takim T-shape marketerem, który zna się na różnych działkach, jest bardzo pomocne, to wybranie w tym procesie, gdy tworzymy swoją markę na LinkedIn, tego jednego obszaru, z którym chcemy być kojarzeni, naprawdę potem nam pomaga. Bo jeżeli ktoś szuka pomocy w danym obszarze, to wtedy to twoje nazwisko gdzieś tam od razu od razu wyskakuje. Jesteśmy zalewani takimi ilościami kontentu, że to powiedzenie wyróżnij się albo zgiń nabiera tutaj zupełnie nowego znaczenia.

A wracają do tego, jak się nie zniechęcać, albo kiedy powiedzieć stop, to ja miałam takie swoje wiecie trzy podejścia do TikToka, bo stwierdziłam, że nie będę tam po prostu mówić że to są tylko śmieszne filmiki. Miałam swoje zanurzenia w tym medium, jednak wiedziałam, że konsumowanie tych treści nie robi mi dobrze na głowę. Czuję się przytłoczona, nie wiem jak tam wyszukiwać treści, nie znalazłam tak jakby przyjemności i wartości w byciu tam. A bardzo ważne z mojej perspektywy jest to, żeby wybrać w jaką stronę kierujemy swoją energię, czemu poświęcamy czas.

Pracuję od ponad 10 lat w B2B i dla mnie naturalna jest obecność na LinkedIn. Swoją bardziej prywatną twarz pokazuję na Instagramie.

Jednocześnie nie wychodzę aż tak na inne platformy, bo wiem, że czas związany z obecnością w wielu kanałach i testowanie różnych formatów, zbyt by mnie zmęczyło.

Czy budowanie marki osobistej i publikowanie treści powinno być bardziej atrakcyjne, czy autentyczne?


Asia: Zdecydowanie bardziej autentyczne. Nawet jeżeli reprezentujemy jakąś markę i działamy w imieniu pracodawcy w Employee Advocacy, to wciąż to jest nasze konto.

Nie jesteśmy ścianą ani słupem ogłoszeniowym, ani jakby darmową formą reklamy, z której marketing skorzysta, bo nie musi płacić za budżet marketingowy.

O marce też można mówić w angażujący sposób, dodając ten ludzki element. Dla mnie bez autentyczności to nie ma sensu.

Sylwia: Wiecie co, ja cały wracam do tego porównania, które często przytacza Bartek Ziemiański, że bycie na LinkedIn to jest takie bycie na konferencji branżowej, i ja zachowuję się w ten sam sposób, jak zachowywałabym się na takim evencie. Jest to takie wyważenie – reprezentuję daną firmę, jestem w otoczeniu profesjonalistów, a jednocześnie jestem sobą. Nie mam oporów przed poruszaniem kwestii, które są ważne społecznie, wchodzeniem w dysputy itd. To samo zrobiłabym live.

Jeżeli mowa o tej autentyczności, to wczoraj dostałam świetną wiadomość od Oliwii, z którą poznały poznałyśmy się live na spotkaniu we Wrocławiu i ona dopiero teraz do mnie napisała na LinkedIn, chociaż wiem że obserwowała mnie na Instagramie, i napisała mi taką wiadomość, że

Twoja kolorowa sukienka i autentyczność mnie totalnie zainspirowały do zmian.

To są takie mega wspierające wiadomości, które ja sobie screenuję i zachowuję. Bo kiedyś, gdy byłam młodsza, miałam te 22-23 lata, to miałam poczucie, ze muszę wejść w pewne buty i być bardziej poważna. Dorabiać sobie tej wiarygodności. Teraz jestem zdecydowanie bardziej wyluzowana.
Dla mnie najlepszym feedbackiem jest „Jesteś taka, jak sobie to wyobrażałem czy wyobrażałam.” Bo często jest tak, ze pewne kreacje znane nam ze świata online, nie przekładają się na spotkania w realu.

Format wideo na LinkedIn. Dlaczego jest go tak mało?


Sylwia: W mojej ocenie wideo jest formatem, który nas testuje, ale też obdziera właśnie z warstw. Stajemy w błysku fleszy i nie ma już możliwości na dyskusje i niedopowiedzenia. Firmujemy ten przekaz całym czy całą sobą. Pierwsze swoje nagranie, jakie zrobiłam właśnie na konferencję marketingową, chyba rok temu, taki pierwszy krok do wideo, to nagranie nie całej swojej twarzy, ale omówienie prezentacji. Czyli bycie taką kuleczką w rogu – Canva nam daje taką możliwość. Taką samą funkcjonalność ma PowerPoint i niewiele osób z tego korzysta.

Dla mnie game changerem było przygotowywanie wideo oferty dla klientów, właśnie w formie takiej krótkiej omówki tego, co jest na slajdach.

Mogę się tutaj pochwalić, że w ten sposób wygrałam zlecenie dla IBM-a, bo moja prezentacja była najbardziej oryginalna i dzięki nagraniu ona zrozumiała, co ja będę robić, a przez to umiała przedstawić to dalej gdzieś górze z którą rozmawiała. Polecam wykorzystać ten sposób w swojej pracy i publikacjach na LinkedIn, np. jako rekruterka analizując CV. W centrum tego wideo nie będzie wtedy moja twarz, która mówi, bo to może być właśnie elementem stresującym, tylko ten materiał, a my w kółeczku go omówimy i nadamy temu ludzki wymiar.

Michał: Ja odpowiadam za profil Lidl Polska na Linkedin, również staram się intensywnie działać z moim prywatnym profilem, bo to co dzieje się w pracy jest świetnym źródłem kontentu. W zasadzie nawet słuchając was to sobie rolkę składałem, którą planuję opublikować w tym tygodniu. Jak to jest z tym wideo?

Uważam, że najważniejsza jest dywersyfikacja formatu. Nie możemy tylko polegać na wideo, bo moje obserwacje są takie, że gdy kolejny raz z rzędu publikuję post w którym jest materiał wideo, to jednak te interakcje są coraz mniejsze.

Nasz profil, jeżeli chodzi o retailerów FMCG, jest bardzo popularny. Jesteśmy na drugim miejscu w Polsce i to jest świetne źródło danych. Widzę po prostu, że jeżeli dajemy ten sam format kilka razy pod rząd, to nasi obserwatorzy się nudzą. Dlatego na Lidl Polska staram się jednak zmieniać formaty i to, co kiedyś mi się wydawało obciachowe, czyli fotokaruzela, ma najlepsze efekty i najlepsze wyniki. Ludzie po prostu to klikają i wtedy współczynnik interakcji nam wzrasta. To jest jeden z najprostszych formatów, wymaga jedynie docięcia do odpowiedniej wielkości, czy też poukładanie w kolejności zdjęć.

Wideo osiąga mniej interakcji niż fotogaleria, bo wideo odpala się z automatu, nie trzeba klikać, a jednak jak włożymy co najmniej 7 zdjęć do karuzeli, to już to wymaga jakiejś interakcji ze strony naszych obserwatorów. Dlatego polecam wam mimo wszystko najprostsze rozwiązania na początek, a wideo jak najbardziej to jest fajna forma prezentacji, zwłaszcza jeżeli mamy taki kontent, który się do tego nadaje. Jest mnóstwo darmowych aplikacji, dzięki którym można to stworzyć.

Anna: Nie jestem tutaj idealną osobą, żeby mówić jak zacząć, bo sama swojego formatu wideo nie mam, jednak prowadzę dużo formatów związanych z Sharebee. Jednak słysząc pytanie o ty, dlaczego wideo na Linkedin nie jest aż tak popularne, muszę tutaj zabrać swój głos.

Jednym z mitów na LinkedIn jest to, że wideo ucina zasięgi.

Będziemy o tym rozmawiać w kolejnym panelu z Grzegorzem Miecznikowskim, Bartkiem Ziemiański i Agnieszką Wnuk. Wspomniano o formatach – możemy wykorzystywać wideo pionowe, poziome, kwadratowe. Najprostszą formą może być wideo wizytówka, czyli przedstawienie się na nagraniu. To taki mały test na to, jak się czujemy przed kamerką.

A wracając od wypowiedzi Michała, to klikanie w poszczególne zdjęcia w galerii zwiększa nasz dwell time, czyli czas jaki spędzamy nad publikacją. Na wideo rzeczywiście nie ma takiej możliwości. Jeżeli więc nie przyciągnie naszej uwagi, treść nie jest pod nas stargetowana, to po prostu scrollujemy dalej. Co niestety daje taki negatywy impact do algorytmu LinkedIna, że ta treść nie spotkała się z zainteresowaniem odbiorcy. Sylwia wspominała jednak o tym na początku, że na swojej tablicy LinkedIn widzimy takie formaty, jakie sami lubimy, na jakie sami reagujemy. Więc jeżeli nasza grupa odbiorców lubi wideo, to będzie też wchodzić z naszymi treściami w interakcje.

Asia: Ja lubię formaty, które są pełne treści, takie kobyły contentowe. To może być podcast, to może być wideo, może być też webinar, albo jakiś mięsisty e-book czy raport do pobrania. Możesz je przeformatować, wyciągnąć jakieś statystyki, cytaty, elementy graficzne, elementy tekstowe, okładkę itd. Może z nich zrobić krótkie lub dłuższe wideo. Warto myśleć o formatach outside the box.

Na blogu LinkedIn czytałam ostatnio, że jest 5 razy bardziej prawdopodobne, że rozpoczniesz rozmowę z jakimś użytkownikiem LinkedIna, kiedy zobaczysz jego wideo, niż kiedy przeczytałbyś czy zapoznałbyś się z jakimś innym formatem treści.

Użytkownicy LinkedIna spędzają trzy razy więcej czasu na oglądaniu reklam wideo w porównaniu do czasu spędzonego na sponsorowanych treściach statycznych. No i dlatego jest to prosta droga do tego, żeby powiedzieć, że wideo jest King of content i warto o nim pomyśleć w różnych perspektywach. Nawet jeżeli robisz dłuższe nagarnie, to warto mieć z tyłu głowy to, żeby pociąć je na mniejsze fragmenty i wykorzystać. Nie wszyscy oczywiście muszą teraz robić wideo i się na ten format rzucać, ale warto go mieć w planie.

Kolejnym formatem, który można niestandardowo wykorzystać jest ankieta. Czasem mam wrażenie, że mój wall jest nimi zalany, ja jednak zachęcam, żeby podejść do ankiet bardziej kreatywnie, np. do zadawania zagadek, zrobienia cyklu. Tak samo jest z kudosami, można podejść do nich niestandardowo, i tak jak mówiła Maja Gojtowska, witać się i żegnać z pracownikami, świętować rocznice pracy.

Zachęcam do tego, żeby nie bać się też tych formatów modyfikować i wyciągać z nich coś, co będzie inne i co może spodobać się naszej sieci.

Czy humor sprawdza się na LinkedIn?


Sylwia: Ja przyznam, że wprowadziłam więcej humoru w mojej komunikacji na LinkedInie dzięki pracy w Sharebee, bo mamy taki cykl właśnie luźniejszych piąteczków i memów, których ja do tej pory na swoim profilu nie stosowałam. Jednak zrobiłam kilka grafik z cyklu „Moje życie jest memem”, np. z calla z Bartkiem Ziemiańskim robionym od fryzjera.

Dobrze jest pokazać, że potrafimy się śmiać sami z siebie.

To przemycanie humoru w naszej komunikacji jest bardzo ważne i daje innym znać, jaką my wnosimy energię, jakimi jesteśmy ludźmi.

Widzę właśnie, że pod postem jednej z uczestniczek konferencji uaktywnił się znany mi z różnych sytuacji hejter z krzywdzącym komentarzem i mam taki apel – nie bądźcie takimi ludźmi, którzy podcinają innym skrzydła, bo to jest po prostu bardzo słabe. A humor jest zdecydowanie lepszy niż hejtowanie.

Karol: Ja myślę, że humoru jest mało jeszcze na Linkedin, bo firmy się go po prostu boją.

Łatwo jest kogoś obrazić humorem i ta granica jest bardzo cienka. Firmy dlatego go unikają.

Dlatego bardzo nieśmiało ten humor wchodzi na LinkedIn. Dla mnie było to duże odkrycie, że ja po prostu taki jestem, lubię sobie pożartować. Biznes zawsze uczył mnie tego, te duże korporacje, że jest strefa prywatna i tu możesz się pośmiać, ale w biznesi to już bądź poważny, bo to jak się uśmiechniesz, to oznacza że jesteś nieprofesjonalny. Nic bardziej mylnego, jakby powiedział Radek Kotarski, bo to wcale tego nie oznacza. Od czwartej edycji LinkedIn Local virtual zaczęliśmy przemycać delikatne żarty i okazało się, że ludzie to uwielbiają. Ja ruszyłem na LinkedInnie ze swoim cyklem Suchar Karola i już po kilku wystąpieniach, kilku postach, ponad 130 osób obserwuje hashtag #SucharKarola. Dzisiaj jest lekka przerwa w tych żartach, bo mamy konferencję i ile można żartować, natomiast na pewno to wróci i to jest świetne. Ja serdecznie polecam jeszcze obserwować chociażby kanał HRejterzy, bo to jest dla mnie genialne, jak firma software’owa może całą swoją rozpoznawalność zbudować tylko na żartach. Oni idą kilka poziomów wyżej i robią świetne scenki i nagrywają do tego filmy, więc wielkie ukłony dla JSONa. Genialnym przykładem jest dla mnie też Kamil Kozieł, który jest królem prezentacji i to właśnie w dużej mierze też dlatego, że on profesjonalnie potrafi każdy temat poruszyć z lekkim uśmiechem.

Ja mam taką refleksję, że oczywiście jest wielu ludzi, którzy nie lubią żartować i na Linkedin i ich to trochę razi.

Natomiast ja będąc kilka razy na konferencjach offline, nawet na spotkaniach biznesowych, słyszę „Hej! Znam cię z LinkedIn, z suchara Karola” i całkiem dobrze to jest odbierane.

Więc ja sobie to bardzo cenię i zadaję sobie często takie pytanie refleksyjne, czy ja w ogóle chcę pracować z tymi ludźmi, którzy mają problem z tym, że ja się uśmiechnę. Odpowiadam sobie na to, że raczej nie i na szczęście mam dzisiaj taki świetny zespół i tak świetnych klientów, którzy tolerują te żarty. Czasem dostaję lajka od osoby, której nie podejrzewałbym nawet o to, że kącik ust się uniesie w górę i wtedy myślę o tym, że może chociaż zrobiło to komuś dzień.

Asia: Bardzo lubię ten humor u innych i w ogóle lol content wydaje mi się, że na LinkedInie dobrze się niesie.

Ja poczucie humoru mam, ale to nie znaczy, że póki co umiem go dobrze przenieść na treści na Linkedinie. Nie do końca czułabym się w tym autentycznie.

Róbmy humor, jeżeli czujemy się w tym dobrze, nie silmy się na coś, czego po prostu nie czujemy. Pamiętajmy o tym, że autentyczność to jest taki must. Jeśli chodzi o budowanie marki osobistej, to mi się zdarzyło chyba tylko dwa posty wypuścić z przymrużeniem oka i odbiór tego był dobry. Nie tylko mówię o lajkach, ale również właśnie o wiadomościach prywatnych, gdzie ludzie mi pisali, że lubią ludzi z dystansem do siebie. Więc to nie jest tak, że jak chcesz działać w biznesie i chcesz być profesjonalny, kreować się na eksperta w jakiejś dziedzinie, to nie możesz robić czegoś bardziej z przymrużeniem oka.

Czy LinkedIn to miejsce na memy?

Sylwia: Według mnie memy mają sens, jednak są też ryzykowne. Z prawnego punktu widzenia to jest bardzo dużo praw autorskich, które możemy pogwałcić, używając memów. Doskonałym przykładem na komunikowanie z humorem poważnych rzeczy, które są często skomplikowane, jest Tomek Palak. On na scenie i love marketing tłumaczył właśnie to, jak legalnie używać memów. Warto mieć tego świadomość.

Według mnie dobrze działa przerabianie tych rzeczy, które są oparte o real time marketing, na nasze materiały firmowe.

Dobrym przykładem jest grafika na wyjście Shopee z Polski, gdzie do zdjęcia Bartka i Karola dodaliśmy swoje nagłówki i to się poniosło mega szeroko.

Myślę, że warto bawić się tym humorem i osadzać w danym kontekście, jednak robiąc swoje rzeczy, tak żeby ten żart i ta siła tego memu i tego viralu w jakiś sposób była nadal powiązana z nami.

Asia: Ja memów nie robię, bo nie potrafię. Jednak wydaje mi się, że mem jest jedną z bardziej kreatywnych form przemycania humoru. Jeżeli chcemy go również przemycać na LinkedIn, to jak najbardziej można. Warto jednak pamiętam o tym, że memy właśnie dotykają gdzieś tam historii, które wykraczają poza życie zawodowe i wtedy słyszy się, że LinkedIn to nie Facebook. Pytanie tylko czy jeśli zawieramy biznesowe relacje, to czy ta druga osoba po drugiej stronie, oczekuje od nas bycia pod krawatem zawsze. Nie wydaje mi się.

Dlatego memy mogą być właśnie taką fajną formą przemycania nie tylko historii zawodowych, ale też powiedzmy prywatno – zawodowych i prywatnych.

Każdy z nas musi odpowiedzieć sobie na to pytanie, ile prywatnych treści chce pokazywać.

Jak tworzyć content na LinkedIn? W jaki sposób przyciągać uwagę odbiorców?


Sylwia: Myślę, że te rzeczy które widzimy, są na szczycie góry lodowej. To jest ten moment przyciągnięcia uwagi – czy to właśnie interesującą grafiką, czy to nagłówkiem, czy startem wideo, gdzie od razu wchodzimy w dany temat. To co przyciąga naszą uwagę, powinno też sprawić, że odbiorca danej treści zacznie głębiej eksplorować posta, zatrzyma się na nim. To ważne dla algorytmów LinkedIna.

Nie zapominajmy o tym, że nie robimy treści dla zasięgów i wodotrysków, tylko po to, żeby przekładały się one na biznes.

Zamiast skupiać się na tym, jak robić virale, zastanówmy się nad tym, jak mówić o swoim biznesie. A co najważniejsze – jak mówić o tym, jak te nasze produkty czy usługi, mają wpływać na biznes naszych klientów, bo to to jest dla ludzi najważniejsze. Pokażmy im jak potrafimy rozwiązać ich problemy i wyzwania, a nie na dyskusji o tym, czy kręcić wideo w pionie czy w poziomie. Bo to nie jest ten punkt wyjścia, od którego my powinniśmy w ogóle startować myślenie o tworzeniu treści.

Asia: Ja na pytanie o to, czy najlepiej działają krótkie formaty odpowiedziałabym znowu, że to zależy od preferencji i grupy odbiorców. Dodałabym jeszcze do tego, że znaczenie ma też cel, jaki tą treścią chcemy osiągnąć. Nie każdym formatem osiągniemy to, o co nam chodzi. Czasem chodzi nam o polecenia, czasem nam chodzi o komentarze, a czasem chodzi nam o zaangażowanie kontaktów drugiego stopnia i rozbudowanie sieci.

Nie można w ogóle porównywać ze sobą różnych form treści tak, np. wideo, artykułów, czy postów tekstowych, bo zupełnie inaczej liczone są np. wyświetlenia. To argument analityczny.

Drugi powód jest taki, że w krótkich formach nie jesteśmy w stanie przemycić tego, co np. w artykule czy biuletynie LinkedIn. Jesteśmy w stanie rozwinąć tam o wiele więcej myśli, niż w krótkim wideo. Wszystko zależy od celu, jaki chcemy osiągnąć.

Sylwia: Warto też patrzeć na konsumpcję tych materiałów przez odbiorców, na ich cykl życia. Materiały o LLV będą jeszcze pracować przez dwa, trzy, czy cztery tygodnie, jeżeli są umiejętnie dystrybuowane. Decydując się na krótki wrzutki musimy mieć świadomość tego, że ich żywotność jest krótsza.

W artykuł wkładamy więcej pracy, jednak ze względu na SEO, ma on większe szansę na przyciąganie odbiorców w długim okresie. Jest to pewnego rodzaju evergreen content.

Wrzucanie jednego tweeta kończy się na tym, że on gdzieś tam gdzieś tam sobie spada

Asia: Dla mnie taką największą pułapką na którą ja się złapałam, kiedy w ogóle poznałam ten temat recyklingu treści, było to, że wypuszczając duże kobyły contentowe, nie mieliśmy opracowanego planu na mniejsze formaty oraz ich dystrybucję. Bo kiedyś robiliśmy super materiał, trwała kampania, łapaliśmy leady i siadaliśmy do kolejnego projektu.

Trzeba o contencie myśleć długofalowo, tak żeby nie biegać ciągle wokół własnego ogona i stale produkować nowe materiały, bo to demotywujące.

Dlatego warto do raz opracowanego materiału podejść z głową i odpowiednio go poporcjować.

Sylwia: Może ja się podzielę swoją drogą z tego zaplecza trochę marketingowego. Przez rok lub dwa odpowiadałam za marketing i dystrybucję podcastu O Krok Do Przodu. Poruszał on wąskie, specjalistyczne treści, takie jak różnice międzykulturowe, rozwój liderów, ale też w tym kontekście wirtualnym.

Wynotowałam na szybko te rzeczy, które ja robiłam wokół tego jednego odcinka podcastu:

  • opracować wpis i artykuł, który nie był taką zwykłą transkrypcją, ale miał nagłówki, wyciągnięte cytaty, etc.
  • zrobić grafiki i to oczywiście w układzie kwadrat / prostokąt pod różne social media,
  • wyciągnąć najważniejsze cytaty,
  • złożyć newsletter o tym, że ten odcinek wychodzi, plus podać podobne treści,
  • napisać post w różnych mediach i też dać treści do osoby, która była zaproszona, żeby ona tez mogła się podzielić premierą,
  • zmienić cover photo na LinkedInie i na Facebooku.

To było całe uniwersum działań wokół jednego odcinka podcastu, a w tym samym czasie nagrywany był już kolejny. Zrobienie sobie z tego takiego procesu, takiego cyklu, pozwalało mi na uporządkowanie tych kroków. Tak samo było z webinarami Sharebee, które organizowaliśmy. Bo to nie jest tak, że webinar trwał, zaczynał się i umierał. Wokół tego jest masa różnych działań.

Różne formaty docierają do różnych osób, a naszym zadaniem jest monitorowanie skuteczności tych działań.

Asia: Tak samo podchodzimy do podcastu, który jest dużym projektem, ale od razu warto myśleć nad tym, co więcej można z niego zrobić. Wideo teaser, materiał z backstage’u, zdjęcia i artykuł pogłębiający, jakąś infografikę. Bez tego spalimy potencjał, jaki jest w tym temacie. Są oczywiście narzędzia, które mogą nam w tym pomóc, jak np. Canva.

Narzędzia pomagające tworzyć content na LinkedIn

Sylwia: Ja pod ręką zawsze mam papier i coś do pisania, to mój zestaw obowiązkowy. Pracuję na iPadzie, na takim zwykłym programie Procreate, za 10 dolarów. Tam robię odręcznie swoje notatki graficzne. Dzierżę też tytuł graficzki w Canvie i bardzo często korzystam firmowo z tego narzędzia.

Warto najpierw poznać podstawy związane z grafiką – kompozycją, doborem kolorów, a potem śrubować projekty i korzystać ze wsparcia AI.

Korzystam też z programów do tworzenia newsletterów, zapisami na wydarzenia, robieniem landing page. Teraz robiliśmy nową stronę Sharebee, więc przez ostatnie miesiące śrubowałam swoje umiejętności związane z wodpressem, dłubałam małe rzeczy w HTML-u. Zawsze jest tak, że jeżeli jest jakiś duży projekt do zrobienia, to on wymusza na nas wykorzystanie danych narzędzi i szlifowanie umiejętności.

Asia: Ja nie jestem jakimś heavy userem narzędzi, ponieważ pracuję w firmie, która współpracuje z różnymi agencjami. Jednak na potrzeby bieżące naszego zespołu sprawdza nam się Canva. Nie wyobrażam sobie pracy bez tego. Mamy też narzędzia do marketing automation.

Jakakolwiek aplikacja, a nawet zwykły notatnik w telefonie, to jest moim zdaniem podstawa tworzenia treści. Bo czasem pomysły łapią nas w zupełnie niespodziewanym miejscu.

ChatGPT – szansa czy zagrożenie dla twórców na LinkedIn


Sylwia: Ja jestem po tej stronie barykady, która uważa, że to nie jest sztuczna inteligencja, tylko raczej taki sztuczny mózg, który szybko przerabia te dane, które są dostępne. Nie ma możliwości oceny materiałów pod kątem tego czy są merytoryczne. My cały czas jako ludzie, borykamy się z takimi wewnętrznymi barierami, związanymi z tworzeniem contentu i z wychodzeniem na tę scenę online.

Niezależnie od tego, jak dużo tych narzędzi przybędzie i jak one nie będą zaawansowane, to tym pierwszym krokiem jest pokonanie barier wewnątrz, w głowie. Zadbanie o te podstawy, poukładanie sobie tego w środku, zanim zaczniemy właśnie testować i robić te fajerwerki.

Już teraz jest dużo botów na LinkedInie, jednak clue naszej obecności nie jest to, że wyrzucamy z siebie posty, ale to, że wchodzimy w interakcje z ludźmi. Tego się nie da zautomatyzować. Jak z konferencją, możesz nadawać ze sceny, ale liczy się networking i dyskusje po.

Asia: Na pewno nie zatrzymamy biegu zdarzeń. Microsoft ogłosił integrację Chata GPT z LinkedIn, póki co chyba nie w Polsce, ale to się będzie działo. I z jednej strony jest pewne zagrożenie, serii wysypu takich niezweryfikowanych treści, ekspertów od wszystkiego. Jednak jak dla mnie kluczowe jest budowanie autentycznej marki osobistej. Chat GPT może nas wspomóc w przerabianiu naszych eksperckich treści, generowaniu innych formatów, jednak to nasza wiedza i doświadczenie są na wejściu. Możemy się oczywiście wspomóc w researchu, szukaniu wskazówek, inspiracji.

Karol: Muszę się tu nie zgodzić w kwestii Chata GPT, bo w Sharebee właśnie się z nim integrujmy. Od kilkunastu tygodni obserwujemy to, jakie wypluwa rozwiązania, czego uczy się na każdym poście, który powstaje też w platformie. Te wyniki są coraz lepsze, coraz bardziej zaskakujące.

Też mamy oczywiście obawę co do tego, czy nie każdy stanie się ekspertem od wszystkiego, tylko pytanie czy jako odbiorcy będziemy chcieli to czytać. W Google też znajdziemy wiedzę na temat wszystkiego i można to wrzucić na LinkedIn, a w jakiś sposób tego nie robimy.

Więc ja zostawiam to trochę na dyskusję dużo większą, bo można byłoby dużo mówić.

Jak zacząć tworzyć treści na LinkedIn – podsumowanie dyskusji

Zakończmy naszą rozmowę jednym zdaniem, które ma zostać z naszymi słuchaczkami i słuchaczami.

Asia: Testujcie i poszukajcie tego, w czym będziecie czuli się najlepiej.

Sylwia: Ja mam takie hasło, które chcę, żebyście zabrali ze sobą – Bój się i działaj. Bo ten strach związany z wychodzeniem przed kamerę, wychodzeniem do ludzi, pokazywanie swojej pracy nas nie opuści, ale też nie może sprawić, że będziemy trzymać się w cieniu.

Sharebee
Udostępnij:
Newsletter

#ShowMeTheHoney

Praktyczny newsletter dla sprzedaży i marketingu